Janusz Wiśniewski najwyraźniej zapomniał, że czerpać z mistrza to nie znaczy iść ciągle po jego śladach, a już na pewno nie oznacza to przyzwolenia na przywłaszczanie sobie jego twórczości - o Festiwalu Szekspirowskim pisze Łukasz Rudziński z Nowej Siły Krytycznej.
Pomysł Janusza Wiśniewskiego na "Burzę" wydaje się jasny: zestawić ostatni dramat Szekspira z teatrem śmierci Tadeusza Kantora, wykorzystując przy tym fragmenty "Morza i zwierciadła" Wystana Hugha Audena, "Ziemi jałowej" Thomasa Stearnsa Eliota, "Doktora Faustusa" Tomasza Manna i Księgi Psalmów. Reżyser nie zapomina także o wielkich postaciach polskiej literatury - Adamie Mickiewiczu i Stanisławie Wyspiańskim. Całe to światłe towarzystwo upchnięto do jednego worka o zbieżnej z tytułem Szekspirowskiej komedii nazwie. I pewnie mielibyśmy do czynienia z dziełem wybitnym, gdyby teatr kończył się na samej koncepcji przedstawienia i nie wymagał scenicznej weryfikacji. Na scenie (na której ulokowano widzów nie mieszczących się na widowni), znajdują się cztery klatki z gołębiami - po dwie z każdej strony. Stoją tak od początku do końca przedstawienia. Gruchanie gołębi umila widzom oglądanie spektaklu. Po chwili scenę wypełniają postaci wyjęte z t