Ponad dwugodzinne przedstawienie jest wyważone i angażujące. Mocno osadzone w swej formie. Nic nie jest tu przypadkowe, powierzchowne - o "Natan mędrzec" Gottholda Ephraima Lessinga w reż. Piotra Kurzawy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu pisze Barbara Pitak-Piaskowska z Nowej Siły Krytycznej.
Różnimy się. Tak bardzo i tak często. Mamy inny kolor skóry, włosów, narodowość. Lubimy różne rzeczy, mamy inne poczucie humoru, inne gusta, marzenia, motywacje. Wierzymy też w co innego. W różnych bogów bądź bóstwa. Allaha, Buddę, Jahwe, Wisznu, Jezusa. Bywa też, że nie wierzymy wcale. I przecież żadne z tych zagadnień nie wpływa na to, by nas oceniać. Stawiać po dwóch stronach wyimaginowanej barykady: tego co lepsze i co gorsze. Nic z tych rzeczy. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Jesteśmy równi. Tak jest. Dobrze gdyby tak było. Dlaczego tak nie jest? Rzecz dzieje się nigdzie i wszędzie jednocześnie. Stonowane barwy teatralnego świata powoli nabierają kształtów. Podest. Krzesło. Drabina. Spokojna gra kompozycji a w niej poruszające się sylwetki bohaterów. Natan (Michał Marek Ubysz), przybyły z dalekiej podróży, dowiaduje się od żony Daji (Maria Kierzkowska), że w pożarze, który nawiedził dom omal nie zginęła ich córka Recha (Joan