EN

17.01.2005 Wersja do druku

Z sąsiedztwa

Jest tyle zawodów na "a"... a pan chce być akurat aktorem. Tak mu powiedziano w warszawskiej PWST, kiedy przyjechał na konsultacje - o ZBIGNIEWIE ZAMACHOWSKIM pisze Mariola Woszkowska.

Dawno temu w Brzezinach, miasteczku na trasie Warszawa-Łódź, mały Zbyszek Zamachowski tradycyjnie uprawiał na rowerze "jazdę bez trzymanki". Pech chciał, że kolega z sąsiedztwa oddawał się innej tradycyjnej zabawie - kopaniu piłki. Piłka trafiła w koło, Zamachowski z całym impetem w słup. No i niby wszystko skończyło się szczęśliwie, bo z siniaków się wylizał. Natomiast zaczął okrutnie seplenić. Epizod ekonomiczny Początkowo nie miało to większego znaczenia. Zamachowski miał co prawda duszę artysty od dziecka. Chodził do szkoły muzycznej, grał na fortepianie, śpiewał, ale kiedy przyszło do wyboru szkoły średniej, poszedł do... Liceum Ekonomicznego. - To był zupełnie chybiony wybór. Nie potrafię wytłumaczyć tej decyzji. Może chciałem się szybko usamodzielnić? - zastanawia się Zamachowski. - Ponieważ szybko zdałem sobie sprawę, że księgowy ze mnie nie będzie, musiałem jakoś uzasadnić swój byt. Założyliśmy kabaret, s

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Z sąsiedztwa

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Zachodni nr 11/14.01.2005

Autor:

Mariola Woszkowska

Data:

17.01.2005