"Imieniny" w reż. Aleksandry Koniecznej w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Jacek Wakar w Ozonie.
"Gdzie ginekolog nosi zegarek? Na bicepsie" - tego typu wyrafinowanymi dowcipami raczy się widzów podczas spektaklu "Imieniny". Marek Modzelewski, autor udanej "Koronacji", postanowił napisać nowe "Wesele", osadzając akcję tu i teraz. Ostatnio w kinie próbował tego samego Wojciech Smarzowski, z którego "Wesela" Modzelewski i reżyser Aleksandra Konieczna zdają się czerpać wiadrami. Niestety, "Imieniny" to mizerny plagiat tamtego filmu. Ponoć autor na próbie nie poznał swojego tekstu, bo reżyser i aktorzy napisali go na nowo, pozbawiając całego jadu. Pozostał kloaczny humor, nie-zborne aktorstwo (wyjątkiem Gabriela Kownacka) i eksperymentalna reżyseria, która polega na zamienianiu średniutkich dramatów w sceniczne potworki. Jakby tego było mało, na imieniny wpada Jezus albo Tarzan, aktorzy Jerzego Grzegorzewskiego, jest też reinkarnacja Racheli (Grażyna Szapołowska), która śpiewa piosenkę "Nim wstanie dzień", ale od oryginału Edmunda Fettinga dzielą j�