EN

24.10.2007 Wersja do druku

Z polskiego na nasze

- Są dwie szkoły tłumaczenia libretta. Jedna mówi, by brać klasyczny, literacki przekład i wyświetlać go nad sceną, niezależnie od tego, co się na niej dzieje. Ja jestem zwolennikiem innej szkoły. Widz ma rzucić okiem na ekran, błyskawicznie przeczytać jego zawartość, i z powrotem skupić się na śpiewakach, a nie zastanawiać się nad tym, co znaczy "azaliż podówczas" - z Bartłomiejem Majchrzakiem, autorem adaptacji libretta "Borysa Godunowa" w Operze Wrocławskiej, rozmawia Katarzyna Wachowiak z Polski Gazety Wrocławskiej.

Katrzyna Wachowiak: Pana adaptacje wzbudzają emocje. Na "Napoju miłosnym" publiczność śmiała się, gdy Nemorino wyśpiewywał trele, a na tablicy nad jego głową pojawiało się: "Ale jazda" lub "Yes, yes, yes", albo gdy z ust Belcora padało "Spadaj gówniarzu". Z "Borysa Godunowa" zapamiętałam: "Ruś czy Litwa, czy rybka czy pipka". Bartłomiej Majchrzak: Ta "rybka czy pipka" w dosłownym przekładzie brzmiała "czy gwizdek czy gęśle". Idiomy w obcych językach niekoniecznie dają się dosłownie przełożyć na polski. Chodzi o to, że pipka to wulgaryzm? Przecież idzie się do restauracji żydowskiej i zamawia gęsi pipek. Więc jeśli nawet to wulgaryzm, to mocno już przebrzmiały. Zresztą w najnowszym słowniku PWN wyraz ten uznany jest tylko za pospolity. A co do "Napoju miłosnego" - taką kolokwialną wersję uzgodniłem z reżyserem, Michałem Znanieckim. Co więcej, "Ale jazda" dopisał Nemorinowi sam Znaniecki. Jak wygląda praca nad adaptacją takiego lib

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Z polskiego na nasze

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Gazeta Wrocławska nr 248/23.10

Autor:

Katarzyna Wachowiak

Data:

24.10.2007

Realizacje repertuarowe