"Małżeństwo może być udane tylko w przypadku, gdy pobierają się głuchy i ślepa". Ten bardzo śmieszny, celny i lapidarny aforyzm Montaigne'a zamieszczony w programie do otwierającego nowy sezon (i inne "nowości" w tym teatrze) przedstawienia - spośród wszystkich innych spodobał mi się najbardziej. A sam spektakl? Nie miałam przyjemności oglądać dwadzieścia lat temu tej samej sztuki w tym samym teatrze (to znaczy w tej samej sali, bo stanowiła ona wówczas druga scenę Teatru Współczesnego). Oczywiście w innej reżyserii (Jerzego Kreczmara) i w innej obsadzie (Barbara Drapińska, Wiesław Michnikowski i Mieczysław Czechowicz). I jak powiadają moi koledzy "po piórze", rzecz była znakomita i ogromnie bawiła warszawiaków. Zresztą, nie tylko. Bowiem w jednym sezonie grano je jednocześnie w pięciu teatrach. Ponoć była bestsellerem sezonu 1966/67. A epitety: "przebój", "superprzebój" można znaleźć w wielu recenzjach z tamtego okresu. T
Tytuł oryginalny
Z perspektywy obsiusianej nogawki
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych Nr 188