Myślę, że Ionesco dobrze się bawił pisząc "Pieszo w powietrzu", choć pisał sztukę jak najbardziej serio. Popuścił wodze teatralnej fantazji w granicach zakreślonych jedynie przez techniczne możliwości sceny. Chciał być czarodziejem, sztukmistrzem, żonglerem, który przedstawienie zamienia w cyrkową feerię, bohater chodzi "pieszo w powietrzu" i unosi się w "niewidzialny" sposób w zaświaty, drzewa i kolumny nagle wyrastają to znów zapadają się w ziemię, przesuwają się dziwne krajobrazy zawisają nie istniejące mosty, wyskakują tajemnicze postacie itd. A wszystko to dla znalezienia języka jak najbardziej teatralnego, wymownego przede wszystkim przez konkretne znaki działania, mniej przez słowo i dyskusję. Ten pisarz, z którym zwykło się łączyć pojęcie "antyteatru", jest w swych sztukach niesłychanie teatralny. Myślę, że Erwin Axer dobrze się bawił reżyserując "Pieszo w powietrzu", choć był to równocześnie ciężki
Tytuł oryginalny
Z perspektywy antyświata
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 68