"Burza" Williama Shakespeare'a w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Zbyszek Dramat.
Na scenie widzę elektroniczny zegar, który na czerwono wyświetla mijający czas. 19.01. Zapada ciemność. Słyszę grzmoty, widzę błyskawice, a... na czole czuję krople padającego delikatnie deszczu. To tak, jak w kinie z efektami specjalnymi. To jest ten pierwszy raz, gdy nie boję się burzy i nie lękam z powodu piorunów. Uspakajająca siła Teatru. 19.02. W środku sceny kotara/ściana z nakreślonymi figurami geometrycznymi, głównie trójkątami. Trójkąt to przecież symbol troistej natury, świętej Trójca czy boskiej opatrzności. To również oznaka nauki i poznania, ale także symbol płci. Tu od razu skojarzenie z "Księgami Prospera" Petera Greenawaya. 19.03. Padają pierwsze słowa spektaklu: "Przypomnij sobie pewną obietnicę" (mówi Ariel/ Mariusz Benoit w stronę Prospera/ Jerzego Radziwiłowicza). Obietnica staje się słowem kluczem. Cały świat skonstruowany jest na obietnicach..., mirażach, fantazjach, utopiach i pozorach... 19.05. Ariel kong