Jest taki moment w życiu pensjonarki, w którym uświadamia sobie, że cokolwiek by sobie w Douglasie nie nakupiła, ktokolwiek nie maczałby jej skalpela w tkankach, to i tak nigdy nie będzie Danutą Stenką. Oświadczam w związku z tym uroczyście: nigdy więcej nie pójdę do TR-u, żeby potem miotać się bo bezbrzeżnych połaciach złych myśli o przegranej przeszłości i przyszłości też przecież prawdopodobnie niezadobrej - pisze Anna Wakulik.
Wobec smutku wywołanego tą sytuacją przyszedł czas na bolesną konfrontację z Realnym i na opowieść o tym, jak zakochałam się w dziadzie. Nie, nie w tym, o którym myślicie! Ha! Wcale nie w tym przedsiębiorczym harcerzu z brzuszkiem! Nie w tym, co bardzo niedawno zabrał pewną bladą urzędniczkę w perwersyjną podróż "Szlakiem Zdrad Twego Chłopa, Popatrz, Tu Ją Dotknąłem Po Raz Pierwszy"! Wcale nie! Chorobliwa skłonność zwaną gerontofilią trwa u mnie, Heleny Mniszkówny, nie od dziś, dziś jednak dopiero oddaję jej głos, dziś przyczepiam jej mikroporcik do piersi, nie zważając w swym pensjonarskim wyzwoleniu na lamenty tych wszystkich normalnych, moralnych i psychicznie zdrowych ludzi, którzy udają się z latoroślami na narty lub spacery lasami i polami, podczas których to miłych wypadów, pełnych obficie udokumentowanego rodzinnego szczęścia wrzuconego na Facebooka, by nikt nie domyślił się pulsującego pod nim nieszczęścia, wy