"Dokąd pędzisz, koniku?" w reż. Grzegorza Kwiecińskiego w
Teatrze Groteska w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Bardzo mało: pusta scena, czerń kulis, skądś mruk duchów, ciemny, uporczywy, konik na biegunach i drewniany chłopiec na liszaju szarego światła. Tyle wystarczyło, by przypomniały się, same z siebie, niespiesznie, przez nikogo nie ponaglane, stare słowa o innej podróży przez inną noc. "Pachniało fiołkami. (...) Przed piersią konia zbierał się wał białej piany śnieżnej, coraz wyższy i wyższy. Z trudem przekopywał się koń przez czystą i świeżą jego masę. Wreszcie ustał. Wyszedłem z dorożki. Dyszał ciężko ze zwieszoną głową. Przytuliłem jego łeb do piersi, w jego wielkich czarnych oczach lśniły łzy. Wtedy ujrzałem na jego brzuchu okrągłą czarną ranę. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - szepnąłem ze łzami. - Drogi mój - to dla ciebie - rzekł i stał się bardzo mały, jak konik z drzewa". Smutek to? Pustka więc. Czerń. Mruk ciemny. Konik na biegunach i Diana Jędrzejewska, która będzie jego głosem, jego ruchem. I chłopie