Musimy zacząć ze sobą rozmawiać, a nie tylko do siebie krzyczeć przez
megafony i media społecznościowe. Także w teatrze. A może na początek
w teatrze? - mówi Marek Kochan, pisarz i wykładowca,
w rozmowie z Marcinem Fijołkiem w tygodniku Sieci.
Mało pana w przestrzeni publicznej, a przecież jeszcze jakiś czas temu był pan mocno obecny. Polityczna wewnętrzna emigracja? Marek Kochan: Prawie pięć lat temu zrezygnowałem z komentowania życia publicznego w mediach. Chcę mówić o świecie, ale inaczej: pisząc dramaty, powieści, teksty naukowe. Nie kusi pana, by wrócić? - Wolę mówić z dystansu, zwracając uwagę na inne problemy, niż uczestniczyć w dyskusjach, które w moim odczuciu są często dość jałowe. Każdy powtarza swoje: to chór monologów. A i tak uważam, że debata jest dziś o niebo lepsza niż dawniej, bo wreszcie mamy pluralizm w mediach. Demokracja kwitnie: są różne telewizje, tygodniki, rozgłośnie radiowe - widz może dziś porównać punkty widzenia, wypracować własną opinię. Uznałem, że mój udział w tej dyskusji nie jest niezbędny. Wolę raz na pół roku czy rok wypowiedzieć się w dramacie czy powieści, niż co tydzień chodzić do telewizji. Chce pan nam powiedzieć,