"Frankenstein" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym we Wrocławiu. Pisze Marcin Szewczyk w portalu dlastudenta.pl.
Monstrum biega po scenie, co chwila morduje innych bohaterów, wyrywa im języki, wielkimi łapami wyciąga flaki z rozprutych brzuchów. Makabra pełną gębą, zabawy i śmiechu jednak tu zdecydowanie więcej niż strachu. W przedpremierowych rozmowach reżyser Wojciech Kościelniak zapewniał, że jego "Frankenstein" ma przede wszystkim bawić. I co prawda, gdzieś w tle przedstawienia przemykają pytania o odpowiedzialność nauki, potrzebę miłości czy inność, ale nie o drętwe filozofowanie tu chodzi. "Frankenstein" miał zapewnić rozrywkę i ze swojego zadania wywiązał się w 100 procentach. Spektakl wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol to przede wszystkim popis aktorski duetu Mariusz Kiljan-Cezary Studniak (Wiktor Frankenstein i jego "działo"). Pierwszy po raz kolejny dowodzi swojego wielkiego talentu komediowego, drugi - ze swoimi gabarytami, grubym tubalnym głosem - jest wprost wymarzony aktorem do zagrania roli Monstrum. Jego potwór jest wielki, niezgra