Krąży po teatrach klasyka własna i obca, ma zawsze wiernych odbiorców i krytycy wiedzą co sądzić. Ma swoje odloty i powroty na ziemię i jest betonowym fundamentem repertuaru. Lekki bywa chleb reżysera, inscenizującego klasykę. Bo to i frekwencja zapewniona, i młodzież szkolna dopisze, i nadzór zadowolony. A zadania artystyczne wypełnione, i społeczne tym bardziej. Więc wszystko w jak najlepszym porządku? Owszem, lecz z tym lekkim chlebem to tylko pozór. Bo widz rozlicza teatr bardzo skrupulatnie, a krytyka domaga się, przymierza, porównuje - a Swinarskich, czy teraz Prusów, jest mało, i co niby lekkie staje się ciężkie jak kamień. Niebezpieczeństwa czyhają tu na reżysera z różnych stron. Wystawiasz sztukę klasyka akademicko-tradycyjnie, to ci bez trudu udowodnią, żeś zmarnował okazję i zrobił przedstawienie bez polotu, muzealne, martwe, więc i zbędne. A popuścisz skrzydła fantazji, tu coś klasykowi dodasz, tam ujmiesz, a wszystko ra
Źródło:
Materiał nadesłany
Perspektywy nr 33