"Granica" w reż. Szymona Kaczmarka w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.
W 2011 roku ukazała się biografia Zofii Nałkowskiej napisana przez wybitną znawczynię jej twórczości Hannę Kirchner. Badaczka w liczącym prawie 900 stron dziele wykazała, że warto na nowo przeczytać utwory Nałkowskiej, bo są one poniekąd lustrem współczesności. "Granica" w powszechnej świadomości kojarzy się z lekturą szkolną i jako taka uchodzi za nudziarstwo. Tymczasem przypomina ona znane nam z seriali lub prasy brukowej liczne historie oparte na schemacie: wysokiej rangi dygnitarz ma romans z dziewczyną, ale żeni się z inną. Pokrzywdzona panna mści się na nim. Ten schemat się ciągle aktualizuje. Nałkowska o tym wiedziała doskonale, ale miała świadomość, podobnie jak Dostojewski, że na podstawie prostej historii można zbudować monumentalne dzieło. "Granica" nie jest monumentem, ale nie jest też zwyczajnym romansem. Ukazała się w specyficznym czasie jako "konterfekt klasy politycznej". Nałkowska spojrzała na rzeczywistość początk