Nasza wyobraźnia - wiedza i wrażliwość atakowane są nieustannie informacjami o tragediach wielu setek a nawet tysięcy ludzi. Zagrożenia i wstrząsy, których w skali społecznej doznajemy, dopełniają obrazu współczesnego świata. A przecież każdy z nas przeżywa również chwile zwątpień może i załamań nie mających bezpośredniego związku przynajmniej pozornie, z kataklizmami o wymiarze społecznym. I jak wiemy te właśnie osobiste przeżycia nie zawsze wynikają z sytuacji ogólnospołecznej, choć przecież takie związki, acz nie zawsze dostrzegalne, istnieją.
Taką właśnie sztukę napisała znana amerykańska autorka Marsha Norman posługująca się pogłębionym psychologicznie schematem losów kobiety nie mogącej utrzymać kontaktu z otoczeniem, porozumieć się z najbliższymi, poradzić sobie z przegranym w jej odczuciu życiu. Zagrożona chorobą psychiczną, ale w pełni świadoma swojego stanu Jessie Gates, którą gra Ewa Decówna, wybiera śmierć i ze świadomym okrucieństwem skazują matkę na życie samotne. Jej ostatnie godziny wypełnia rozmowa dwóch kobiet, spojrzenie na ich życie, świadomość nieodwracalności losu, choć przecież tak wiele zależy od przyszłej samobójczyni. Sztuka jest okrutna. Okrucieństwem ściszonym, konsekwentnym, świadomym. Jessie Gates mści się za swój los przygotowując matkę do tego, że za chwilę popełni samobójstwo w miarę oskarżając, w miarę tłumacząc swoją decyzję. Ryszarda Hanin wydobywa z roli matki środkami jakby ściszonymi surowy tragiz