EN

13.03.2024, 18:09 Wersja do druku

Z fotela Łukasza Maciejewskiego: Chamowo burleska

„Każdemu coś się śni” na podstawie opowiadań Raymonda Carvera w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Studyjnym PWSFTviT w Łodzi. Pisze Łukasz Maciejewski w AICT Polska.

fot. Mikołaj Zacharow / mat. teatru

W zasadzie nie powinienem tego pisać.

Wykładowca, który – tak się składa – jest również krytykiem teatralnym, nie powinien oceniać pracy studentów. Staram się podtrzymywać ten obyczaj, chociaż czasami chciałoby się napisać coś dobrego, prywatnego, przyjaznego zwłaszcza.

Zdaję sobie przecież sprawę, że tym młodym ludziom, niektórzy zaczynają pracować już w teatrach, ale inni jeszcze nie, bardzo by się to przydało. W momencie zamknięcia jednego etapu (koniec szkoły), a otwarcia innego (praca profesjonalna w zawodzie aktora), stres jest przecież olbrzymi.

Dlatego nie będzie recenzji, tylko forma podziękowania, wdzięczności. Podziękowania za ich pracę, wspólnotę, za mądre przeczytanie, przepisanie, i przefiltrowanie przez siebie wspaniałego tekstu.

„Każdemu coś się śni”, dyplom w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej.

Aż dziw, że nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, żeby wykorzystać w teatrze opowiadania Raymonda Carvera, kultowego pisarza przecież. Opowiadania, na podstawie których Robert Altman stworzył filmowe arcydzieło w „Short cuts” – „Na skróty”.

Carver to wszystko, co dobre. Dobre, bo boli. Tennesse Williams, i Sam Shepard, i Christopher Hampton, i paru innych. Ludzie wulgarni, krzykliwi, otępiali, nawiedzeni, roszczeniowi, fizjologicznie i neurologicznie otępiali. Oni tam są. Żyją, gadają, gestykulują, flirtują, kochają się i mordują.

Małgorzata Bogajewska, świetna reżyserka i równie wspaniały pedagog Wydziału Aktorskiego Szkoły Filmowej w Łodzi, odkryła te teksty i zaprosiła studentów do wspólnego stworzenia scenariusza. Carver to matryca, na bazie której młodzi aktorzy budowali swoich bohaterów (każdy gra tu po kilka ról), coś od siebie, albo coś wyczytanego, ale bliskiego, czego się boimy, o czym myślimy.

Młodzi ludzie, korumpują bohaterów Carvera do prywatnej teatralnej imprezy. Czasami burleska, często chamowo niczym z Białoszewskiego.

I to się sprawdziło. Raz jeszcze się sprawdziło. Bo jeżeli rozumie się tekst, czuje się tekst, jeżeli reżyser czuwa nad tym, żeby rozumienie było aktorstwem, a nie szarżą, dyplom staje się spełnieniem.

Tak było wczoraj, tak jest podobno za każdym razem.

I Łódź już o tym wie, Łódź się dowiedziała, dostawki podchodzą pod samą scenę. Takie duże jest zainteresowanie.

Grają wspaniale, wszyscy.

Weronika Błaszczyk – między jajecznicą a różowymi skarpetkami, wielki stand up o znudzeniu; Marysia Chojnacka – w kilku równoważnych rolach, najważniejsza postać, kobiety w stuporze, dowiadującej się, że jej mąż, być może, dokonał rzeczy strasznej, karalnej; Dorota Goljasz – intensywna, krzykliwa, jako Carol, jako Jenny, wspaniale odgrywająca drugie, mroczne dno owej krzykliwości, strach o każdy kolejny dzień; Zosia Gołaj – lekomanka, komiwojażerka, uzależniona od witamin, nieumiejąca utrzymać dziecka, coraz mniej umiejąca żyć; Maksymilian Hojka – cool man, czapka z daszkiem, albo mokasyny, bardzo chce być cool, bardzo to jest nieszczere, fantastycznie zagrane; Artur Kujawa – prymitywny sąsiad z naprzeciwka, albo żołnierz po Iraku, swoje wystrzelał, swoje zrobił, nie rozumie, że to jeszcze nie wszystko, że to może być inne, wszystko może być inne; Kuba Santarosa – świetny zwłaszcza w pierwszej sekwencji, ambiwalentny chłopak uwięziony w rodzinie, w dzieci, w żonę walczącą z otyłością, uwięziony i sam siebie tam umieszczający, podczas zabawy maskowej usiądzie z tyłu, zasiądzie w najbardziej oddalonym fotelu, dopiero tam będzie sobą; Antek Włosowicz – znowu kilka ról, najbardziej przejmująca to Roy, gandzia, maryśka, jointy. Przejointował życie. Nerwowy chichocik, równie niespokojny jak dźwięki syntezatora, którym towarzyszy performensowi żony czy dziewczyny, Patti. I wreszcie Kacper Zalewski, zaciśnięte szczęki. Im więcej chce mu powiedzieć dziewczyna, tym mocniej zaciśnięte. Żuchwa i okolice. Do czasu, to wszystko. Do czasu.

„Każdemu coś się śni”.

Nie pytajcie, co przyśniło mi się dzisiaj.

Tytuł oryginalny

Z FOTELA ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO: CHAMOWO BURLESKA

Źródło:

AICT Polska
Link do źródła