"Oscar dla Emily" Alexandra Alexy'ego i Folkera Bohneta w reż. Kingi Dębskiej w Teatrze TVP. Pisze Łukasz Maciejewski na stronie AICT.
O realizacjach takich jak "Oscar dla Emily" mówi się: "piece bien faite" - "sztuki dobrze skrojone". To przede wszystkim aktorskie samograje, pisane z myślą o gwiazdach teatru i kina, często flirtujące z bulwarem, z tak zwaną sztuką mieszczańską. Często są to również opowieści autotematyczne, rozgrywające się w środowisku teatralnym czy filmowym. Inna rzecz, że tego rodzaju produkcje trzeba umieć wyreżyserować i zagrać z talentem, o czym przekonujemy się z nader często z zachwaszczających repertuar impresaryjnych chałtur, w których tego talentu i polotu zdecydowanie brakuje. Teatr Telewizji "Oscar dla Emily" w reżyserii Kingi Dębskiej to szczęśliwie inna kategoria. Sztuka jest dobrze znana, również z polskich teatrów. Najlepsza realizacja "Oscara dla Emily" to spektakl w reżyserii nieodżałowanego Romualda Szejda na jego "Scenie Prezentacje" z 2012 roku z Ewą Wiśniewską, Leszkiem Teleszyńskim i Konradem Darochą, ale po dramat Alexandry Alexy