EN

1.12.2005 Wersja do druku

Z dziejów ohydy

Porno, ohyda, obscena. Takie oburzone głosy podnosiły się po występie zespołu Suka Off. Tymczasem sztuka sięga po radykalne środki od dziesięcioleci. Ciało artysty to pole walki ze społecznym zakłamaniem, a autoagresja to jedyna broń bezsilnych i wykluczonych - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Z donosów, które kierowano w ostatnich latach przeciw artystom, można by ułożyć księgę. Zarzuty szerzenia pornografii, szargania świętości religijnych stały się nieodłączną, a nawet oczekiwaną reakcją na twórcze działania. W porównaniu z pracami Akcjonistów Wiedeńskich, Giny Pane czy Rona Athleya - twórców body art, których perwersje stały się kanonem sztuki - zeszłotygodniowy występ zespołu Suka Off w warszawskim klubie M25 przypominał wieczór panieński dla harcerek. Wnętrzności klasyków wiedeńskich Zwierzęta ukrzyżowane w erotycznych pozach, publiczne wytaczanie krwi, symulowanie kopulacji, koprofilii i kanibalizmu - repertuar Akcjonistów Wiedeńskich uważa się dziś za klasykę artystycznego obscenium. Grupa działająca od początku lat 60. swoje drastyczne akcje kierowała przeciw austriackiemu społeczeństwu. Urodzeni w latach 30. i 40. Hermann Nitsch, Otto Mühl, Günther Brus i Rudolf Schwarzkogler nie potrafili spokojnie ży�

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Z dziejów ohydy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 279

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

01.12.2005