- Dzisiaj "Zwierciadła" kojarzą się nie tylko z ruchem amatorskim entuzjastów krzyczących "zróbmy sobie sztukę". Kojarzą się z poziomem, z warsztatami, z konfrontacją, ale i ze współpracą - z Katarzyną Jóźwik o pracy z młodzieżą i Spotkaniach Teatralnych "Zwierciadła" rozmawia Bartłomiej Miernik w Proscenium.
Bartłomiej Miernik: Jesteśmy w przededniu piętnastej edycji festiwalu "Zwierciadła". Sięgnijmy jednak do początku. Jak to się wszystko zaczęło, z jakiej potrzeby zrodziło i w jakich warunkach? I z czego wyniknęła potrzeba kontynuacji? Katarzyna Jóźwik: Zaczęliśmy od programu autorskiego klasy, którą nazwaliśmy artystyczną - przyszła do niej grupa uczniów, której zdefiniowanie przez artyzm bardzo się spodobało. Na przerwach grali na gitarach, śpiewali, zintegrowali społeczność, nadali szkole nowy klimat. Spośród nich zebrało się kilka osób na czele z Darkiem Figurą, które zaczęły myśleć nad utworzeniem teatru szkolnego. Następnie odgrzebaliśmy naszą starą scenę, która funkcjonowała w szkole jeszcze od przedwojnia. Odgruzowaliśmy rumowisko, wyremontowaliśmy pomieszczenie, pomalowaliśmy je, zakupiliśmy czarne płótna i ogłosiliśmy, że w Zamoyu chcemy robić teatr i festiwal. Pierwsza edycja nie cieszyła się wielką popularności�