W zamierzeniach całość ciąży ku nowoczesnej i pogłębionej psychologicznie interpretacji eksponowanej poprzez zderzenie z komicznymi treściami. W realizacji pozostaje zaś tyko ciężkość w odbiorze. Fiasko tkwi w reżyserii i w obietnicach, na których się kończy - o "Balladynie" w reż. Bogdana Cioska w Teatrze im. Osterwy w Lublinie pisze Marta Zgierska z Nowej Siły Krytycznej.
Kolejna premiera w lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy okraszona została bujnym kwieciem i rzęsistymi oklaskami. Czy premierowe reakcje lubelskiej publiczności są miarodajne? Z każdym kolejnym spektaklem śmiem wątpić coraz bardziej. Tym razem przedstawiona została "Balladyna" według Bogdana Cioska. W przedpremierowych wypowiedziach reżysera brzmiała pewność, co do obranej drogi w interpretacji "Balladyny". Spektakl operujący stylem ariostycznym, poruszający się w przestrzeni postmodernistycznej gry, pełnej aktorskiego dystansu w kreowaniu postaci. Całość zamknięta zaś w ironicznym nawiasie. Do tego plakat wyglądający jak zapowiedź spektaklu przynajmniej nowoczesnego - smutna twarz Balladyny ginąca w cieniu pojazdu, w tle współczesne miasto. Budzący nadzieję obraz dopełnia obsada spektaklu - młodzi aktorzy z dużym potencjałem. Niestety analogicznie do wyznawanej przez reżysera formuły "gry z dystansem", w doświadczonych odbiorcach wykształcił