Shakespeare to wszystko przewidział. Kiedy po zabójstwie Dunkana wezwane przez Malkolma angielskie wojska wraz z utraconą wolnością przynoszą do Szkocji zarazę, Makbet dobrowolnie zamyka się w Dunzynanie i prosi o pomoc Czarownice - jako najbardziej rzeczy świadome. Sporządzona przez nie mikstura, mimo użycia ingrediencji tak potężnych jak żądło padalca, łuska smoka i korzeń cykuty, niestety nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Potężne mury też okazują się niewystarczające - felieton Jarosława Komorowskiego w portalu Teatrologia.info.
Gdy zatem król-uzurpator, trawiony gorączką, ma podczas uczty zwidy i halucynacje, Lady Makbet oddala się od niego i izoluje w swej komnacie pod opieką lekarza i damy dworu. Pod wpływem psychicznego napięcia higieniczne ablucje przechodzą u niej w obsesję - "nic, tylko myje ręce". Nie ufa też samej wodzie, używając do dezynfekcji kosztownych kosmetyków na alkoholu, choć i w ich skuteczność wątpi: "wszystkie perfumy Arabii nie obmyją tej małej dłoni, ach, ach!". Zdesperowany Makbet wypędza w końcu bezsilnego lekarza i staje do ostatniej walki... (Nawiasem mówiąc - Wyspiański też niezły wieszcz, choć czwarty. Gdy w "Weselu" na weselu zjawia się ni stąd ni zowąd zapowietrzony Dziad, wszyscy trzymają się od niego na dystans co najmniej dwumetrowy, on zaś sam, świadom obowiązku, błaga: "Dajcie, bracie, kubeł wody! Gębę myć, ręce myć, suknie prać, nie będzie znać".) Wracając do Shakespeare'a - mimo że to Bard i Łabędź Avonu, nawet w d