Tłum fanów dosłownie rzucił się na Mariusza Trelińskiego, nowego szefa Opery Narodowej, w poniedziałek w siedzibie "Gazety Wyborczej". W rękach błyskały czerwone okładki DVD "Króla Rogera", najsłynniejszej opery Trelińskiego. Czy to oznacza, że na premierę w operze będziemy czekali z takim utęsknieniem jak na kolejną edycję Open'era czy najnowszy film braci Cohen? - pyta Artur Tylmanowski w Metrze.
Mariusz Treliński to najbardziej znany polski twórca operowy. Jego sztuki są na afiszach w Moskwie, Waszyngtonie, Sao Paulo i Edynburgu. Zaczynał od filmu - jego dziełem są słynni "Egoiści", jeden z najbardziej obrazoburczczych polskich filmów ostatnich lat. Może ta metryczka przyciągnie rzadko odwiedzających operę Polaków? Bo przeciętny Polak chodzi do teatru rzadko, a w repertuar opery nawet nie śmie zajrzeć. - A mamy w Polsce jedne z najtańszych na świecie biletów do opery - mówił na spotkaniu Mariusz Treliński, od ubiegłego roku nowy, a w zasadzie stary, bo już kiedyś pełnił tę funkcję, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej. Treliński nie boi się nowoczesności: jego "Borys Godunow" rozgrywał się w studiu telewizyjnym. Sam kiedyś punkował, stawiał włosy na cukier, słuchał The Ramones i buntował się przeciwko autorytetom. Dzięki temu dobrze rozumie potrzeby tych, którzy w życiu idą pod prąd. Stąd zastanawia