"Elektra" w reż. Willy'ego Deckera w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Monika Jazownik w Teatrze.
Symboliczna przestrzeń w nowej inscenizacji "Elektry" Willy'ego Deckera przypomina podziemny schron. Ciemne ściany przytłaczają swoim rozmiarem. Są zimne, nagie, brunatno-ołowiane, jakby pancerne. Na nich rozlewają się niepokojące, czerwone zacieki. Na scenie panuje mrok, jedynie schody są oświetlone. Ale nikt z nich nie skorzysta. Droga ucieczki (ewakuacji?) pozostaje niedostępna dla uwięzionych we własnym losie postaci. Reżyserska interpretacja tekstu "Elektry" eksponuje dwa splecione ze sobą motywy. Pierwszy, zaznaczony wyraźniej, wiąże się ze sferą odczuwania głównej bohaterki. W centrum jej przeżyć i myśli mieszka niepomszczona śmierć ojca. Oczekiwanie na to, co wielkie i nieuniknione, miesza się w niej z paraliżującym strachem. Wewnętrzną sytuację Elektry podkreśla światło, które szkicuje na scenie jej upiorny, wyolbrzymiony cień. Jest jak szpieg ukrywający swoje zamiary albo po prostu umbra mortis. Drugi motyw łączy ze sobą wszyst