"Termopile polskie" w reż. Andrzeja Marii Marczewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Obawiam się, że krytyczne uwagi w stosunku do drugiej wersji "Termopili polskich" skłonią reżysera Andrzeja Marię Marczewskiego do przygotowania wersji trzeciej. A tego bym nie chciał. Skróty, jakie reżyser wprowadził do bombastycznej iscenizacji sprzed pół roku, wydobyły naczelny chwyt spektaklu: "uwspółcześnienie". W stosunku do tekstu Tadeusza Micińskiego, który jest filozofującym dramatem historycznym, napisanym w młodopolskiej poetyce, uwspółcześnienie jest zabiegiem karkołomnym. Za to inscenizator jak gdyby nigdy nic sięga po środki najprostsze. Ni z tego ni z owego z widowni wkracza na scenę książę Józef Poniatowski oświadczając, że powierzono mu honor Polaków. Grający go Adam Bauman jest ubrany w czarny podkoszulek, na który narzuca mundur - i to wszystko, co można powiedzieć o jego bezbarwnej grze. Niektórzy z jego kolegów w prologu i w finale noszą prywatne ubrania - w ramach odwołania do współczesności. Albo i z tego powodu, by