Opera "Król Roger" Karola Szymanowskiego z rzadka pojawia się w repertuarach teatrów muzycznych a jeśli już w nich się znajdzie to prędko z afisza znika. Nie zastanawiając się nad przyczyną owego zjawiska ostatnia premiera tego dzieła w warszawskim Teatrze Wielkim - Operze Narodowej skłania do zadania sobie następującego pytania: czy istnieje różnica między tym co napisał kompozytor w uwagach scenicznych a wizją reżysera spektaklu? Okazuje się, że owszem i to wielka! Inscenizacja Mariusza Trelińskiego nawet symbolicznie nie przeniesie widza na Sycylię gdzie w XII wieku toczy się akcja. Sceneria I i III aktu nie ma nic wspólnego z bizantyjskim kościołem bądź ruinami antycznego Theatrum. Jedynie witrażowa ornamentacja II aktu pozwala na skojarzenia z wewnętrznym dziedzińcem pałacu Króla Rogera. Umieszczenie chóru na ostatnim balkonie we wszystkich aktach i zastąpienie go zespołem baletowym na scenie tylko udziwnia przebieg zda
Tytuł oryginalny
Z dala od oryginału
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 61