"Rodzina Dreptaków" w reż. Jerzego Satanowskiego w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Jak odróżnić rubaszność od knajackości? Naukę przynosi "Rodzina Dreptaków", udramatyzowany zestaw wierszy i piosenek nieżyjącego już wrocławskiego satyryka Andrzeja Waligórskiego. Latają tam w powietrzu słówka, które winny zgorszyć pensjonarki, gdyby nieszczęsne przetrwały w jakimś mateczniku dzisiejszy napór chamstwa. Latają dowcipy soczyste, aliści właśnie nie chamskie - bo wplecione w rym, literacką aluzję, w tok zaskakujących skojarzeń. Nie da się ukryć, trzeba przynajmniej trochę znać "Pana Tadeusza", żeby bawić się jego nową wersją cudnie skondensowaną i dopieprzoną (też jedenastozgłoskowcem, ale po osiem wersów na księgę!). Trzeba z grubsza wiedzieć, czym była obrona Trembowli, by docenić opowieść o komendantowej Chrzanowskiej, która wyłom w murze zatkała własną, podplecową częścią ciała i nie ustąpiła ni razom, ni całusom. Waligórski był majstrem tego rodzaju tłustej, acz błyskotliwej zabawy, pozbawionej kropli