- Tekst nie musi być kabaretowy ani pełen dowcipów, magia wywoływania śmiechu w olbrzymim stopniu zależy od aktora - mówi OLGIERD ŁUKASZEWICZ, aktor Teatru Polskiego w Warszawie.
Generalnie śmieszy mnie swoiste napięcie pomiędzy tym, co w moim osobistym odbiorze jest zabawne, a obiektywnie smutnymi perypetiami zapisanymi w dramacie, a pokazywanymi w przedstawieniu. Gdy się pojawia coś takiego - zrywam boki na widowni. Jednym z najwybitniejszych aktorów komediowych, jakich miałem okazję zobaczyć na scenie, był Tadeusz Fijewski. Widziałem go w słynnych "Trzech siostrach" w reżyserii Erwina Axera w roli Fieraponta. Bohater Antoniego Czechowa to przecież postać tragiczna, ale w jego wykonaniu była też niezwykle śmieszna. Niezwykłe wrażenie zrobił również na mnie Krzysztof Kowalewski jako pan Jourdain w spektaklu "Mieszczanin szlachcicem" Moliera w tym samym Teatrze Współczesnym, tyle że wiele lat później. Okazuje się, że tekst nie musi być kabaretowy ani pełen dowcipów, magia wywoływania śmiechu w olbrzymim stopniu zależy od aktora. Lubię komedie, ale farsy mniej, bo komedia daje do myślenia.