- Nasza Maja nie będzie przypominać tej z serialu telewizyjnego. Nie przeniesiemy filmu na scenę, nie zrobimy kopii, pokażemy własną, oryginalną inscenizację utworu literackiego pt. "Przygody pszczółki Mai" - mówi dyrektor lubelskiego Teatru im. Andersena ARKADIUSZ KLUCZNIK o najbliższej premierze.
Teresa Dras: Jako pierwszy w Polsce, Teatr Andersena wystawi "Pszczółkę Maję". To Pana zasługa? Arkadiusz Klucznik: Nikt w Polsce nie zrobił teatralnej adaptacji "Pszczółki Mai", bo wszyscy wychodzili z założenia, że nie da się zdobyć praw autorskich. A ja postąpiłem według zasady: Niemożliwe , zabiera tylko trochę więcej czasu. I udało mi się, na dobrych warunkach, zakupić prawa do korzystania z oryginału literackiego, czyli książki niemieckiego pisarza Waldemara Bonselsa "Przy-gody pszczółki Mai", opublikowanej w 1923 r., a spopularyzowanej przez serial telewizyjny w latach 70. Czy Wasza Maja będzie tym samym stworzonkiem, które znamy z dobranocki? - Nie, nasza Maja nie będzie przypominać tej z serialu telewizyjnego. Nie przeniesiemy filmu na scenę, nie zrobimy kopii, pokażemy własną, oryginalną inscenizację utworu literackiego pt. "Przygody pszczółki Mai". Postać głównej bohaterki specjalnie dla nas wymyśliła na nowo scenograf