Na tle białej twarzy wybijały się karminowe usta, które niespodziewanie wykrzywiły się w przerażającym grymasie. Ta twarz przestała pasować do staromodnej długiej sukni, szpilek i efektownego, bogato zdobionego kapelusza. Stała się groteskowa i obca, a my jako widzowie ponownie straciliśmy komfort - o spektaklu "Kwiat i ptak. Butoh - droga życia" w wykonaniu Yoshito Ohno pisze Agnieszka Dul w portalu kultura.poznan.pl.
Zaczęło się niewinniej. Ubrany w garnitur Yoshito Ohno przejrzawszy gazetę, potargał ją i rozpoczął dynamiczny taniec. Rozpościerane szeroko ramiona korespondowały z ptasim nakryciem głowy. Biegając, przecinał scenę. W tej pozornej szamotaninie jednak każdy szczegół był dopracowany. Miniatura przypominała lapidarne japońskie haiku, w którym także nie ma miejsca na przypadek. Artysta słowa zastąpił ruchem. Kolejnych kilka sekwencji utrzymano w podobnej estetyce lirycznego minimalizmu. Następujące po sobie obrazy pozostawały abstrakcyjne, pomimo pojedynczych konkretniejszych gestów. Z uwagi na brak linearności, ewentualne poszukiwanie historii zostało przerzucone na widza, w czym pomocna mogła się okazać chwilami ilustracyjna muzyka. W drugiej części wieczoru Ohno odkrył przed nami inne, groteskowe oblicze butoh. Tancerz przywdziewał kobiece stroje, wdzięczył się, by po chwili wykrzywić twarz. W jednej z choreografii przebrany za królika wsko