Gdy w Polsce trwają przygotowania do megamusicalu o Janie Pawle II, w USA rekordy popularności bije musical "Hamilton", w którym ojcowie założyciele państwa są kolorowymi imigrantami, a polityczne debaty mają charakter hiphopowych bitew - pisze Aneta Kyzioł w tygodniku Polityka.
"Powiedział mi, że kiedy czytał Hamiltona, z kolejnych stron wychodziły do niego hiphopowe rymy. To nie jest typowa reakcja na moje biografie" - żartował Ron Chernow, autor 800-stronicowej monografii najbardziej zapomnianego ze współtwórców konstytucji Stanów Zjednoczonych, po spotkaniu z twórcą musicalu o Alexandrze Hamiltonie. Śmiechem zareagowali także goście zorganizowanego w Białym Domu wieczoru recytacji i śpiewu, gdy usłyszeli zapowiedź: "Pracuję nad hiphopowym koncept-albumem o życiu kogoś, kto jest wcieleniem hip-hopu - sekretarza skarbu Alexandra Hamiltona". Gdy siedem lat później Obamowie ponownie będą gościć Lin-Manuela Mirandę, ów planowany koncept-album będzie już najpopularniejszym i najgłośniejszym musicalem ostatnich dekad. Kilkanaście dni temu do Pulitzera, Grammy i innych nagród dorzucił 11 statuetek Tony Awards, które w tym roku powszechnie nazywano "Hamiltonami". Spektakl grany jest na Broadwayu od niemal roku osiem razy w