Po holenderskiej premierze i kilku zagranicznych prezentacjach "Madame Butterfly" zjawiła się na scenie Teatru Wielkiego. Obok "Toski" i "Cyganerii" najsławniejsze dzieło Pucciniego, niezrównany "wyciskacz łez" zawsze może liczyć na zainteresowanie widowni. Nieustannie wzrusza historia zakochanej Japonki, nieświadomej tego, że jej amerykański mąż, oficer marynarki Pinkerton nie traktuje ich związku poważni. Wszystko toczy się jak w typowym melodramacie. On wyjeżdża, ona cierpi, czeka, chowa synka, który urodził się z tego niepoważnego związku, choć - w myśl reguł japońskiego prawa - zawartego na 999 lat (z miesięcznym wymówieniem). Tragedia zakochanej kobiety, dramat matki to wszystko Puccini zmieścił w muzyce o niesłychanej ekspresji. Jacek Boniecki zapewniał przed premierą: "nie eksperymentuję na Puccinim" i dotrzymał słowa z ogromną korzyścią dla wyrazistości dramatu. Orkiestra pod jego batutą zachwycała wszystkimi kolorami emocji zapisa
Tytuł oryginalny
Wzruszająca Butterfly
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Ilustrowany nr 21374