"Wichrowe Wzgórza" w reż. Kuby Kowalskiego w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Marek Kujawski w serwisie Teatr dla Was.
Każda próba przeniesienia "Wichrowych wzgórz" na scenę to porywanie się z motyką na słońce. Nie będę więc odnosił inscenizacji z Teatru Studio do pierwowzoru literackiego. Zwłaszcza, iż zgodnie z deklaracjami, powieść Emily Brontë miała być jedynie inspiracją, punktem wyjścia dla twórców spektaklu. Założeniem Julii Holewińskiej (dramaturgia) i Kuby Kowalskiego (reżyseria) było stworzenie spektaklu awangardowego i rozbicie toku narracyjnego. Owo poszarpanie ciągu fabularnego jest dosyć przypadkowe i chyba nie jest do końca przemyślane. Spełnia jednak dosyć ważne funkcje. Jest sposobem na ucieczkę od kiczu i wprowadza element niepewności, co przy powtarzaniu ciągle tych samych i - po pewnym czacie - przewidywalnych chwytów, pozwala na utrzymanie skupienia widzów. Aktorzy starają się jak mogą. Mimo niezaprzeczalnego ich zaangażowania, nie widzę jednak jakichkolwiek uczuć, nie widzę pasji i namiętności, od których powieściowe "Wichro