""Wyzwolenie" nie miało na scenie długiego żywota" pisał ostrożnie ale wyraźnie Józef Kotarbiński w 1909 roku. Dalsze dzieje sceniczne "Wyzwolenia" umocniły to twierdzenie. Potem przyszło dwudziestoletnie milczenie. Dla reżysera zatem, dla całego teatru, wskrzeszającego dzisiaj - w zupełnie zmienionych warunkach - tę wielką a inscenizacyjnie trudniejszą niż "Wesele" sztukę - widowisko, najważniejszym zadaniem jest wydobycie naczelnego wątku, troska o czytelność sztuki. A więc zarówno oczyszczenie jej od rdzy i śniedzi, którymi się tu i ówdzie pokryła, jak i ukazanie w pełnym lśnieniu jej ideowych i teatralnych wartości. Bronisław Dąbrowski i cały zespół Teatru im. Słowackiego podołali temu zadaniu. Sprzyjała im atmosfera Krakowa, ów genius loci i nastrój widowni, i ów niesamowity fakt, że oto sztuka rozgrywa się na tej samej scenie, na której Wyspiański zawarł swą wizję Polski współczesnej, w tym samym gmachu, po którym przechadz
Tytuł oryginalny
"Wyzwolenie" w swoim teatrze po półwieczu
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 344