W ubiegły poniedziałek oglądaliśmy w telewizji przedstawienie "Wyzwolenia" Wyspiańskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego w Starym Teatrze w Krakowie, a właściwie telewizyjną wersję tego przedstawienia. Przed kilkoma laty było o tym przedstawieniu bardzo głośno, zachwycano się nim jako jeszcze jedną wybitną realizacją wybitnego reżysera. Konrad Swinarski zmarły przed trzema laty, był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych współczesnych polskich reżyserów i ani mi w głowie kwestionować jego pozycję w panteonie polskiego teatru. Nie widziałem jego "Wyzwolenia" w teatrze i trudno mi powiedzieć jak się ma to, co oglądaliśmy na małym ekranie, do oryginału, bo czymże, jak nie oryginałem jest przedstawienie przeniesione do telewizji. To, co w teatrze jest wspaniałe, żywe, w telewizji może się okazać bez wyrazu, mierne. Zdarzają się takie przypadki, ale wszystko zdaje się wskazywać, że telewizyjnego "Wyzwolenia" nie można raczej do nich zakw
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Szczeciński nr 20