Wyzwolenie brzmi dziś znakomicie. Ta źle skrojona sztuka stała się modna. Mrówczyński ma na nią pomysł prosty. Maski rozmieścił na widowni, ubrane jak premierowa publiczność, skromnie i nienagannie. Scena jest pusta, przechodzi przez nią inspicjentka, która za moment zaprosi aktorów na scenę. Konrad pojawia się w prywatnym ubraniu, podobnie jak inni bohaterowie, którzy nakładają na siebie tylko fragmenty kostiumów teatralnych. Niestety, reżyserowi jakby zabrakło konsekwencji, by zamysł inscenizacyjny wzmocniony stosownie okrojonym tekstem przeprowadzić do końca. Teatr obnażony, wprowadzony do współczesnych dyskusji-pyskówek o Polsce i Polakach nieoczekiwanie zamienił się w patetyczny i sztuczny teatrzyk rodem z dziewiętnastowiecznej sztampy. To już zawdzięczamy aktorom - głównie Konradowi Wojciecha Siedleckiego. Cóż, w życiu patos też czasami śmieszy i nudzi.
Źródło:
Materiał nadesłany
Goniec Teatralny nr 30