Teraz, kiedy oglądam "Amerykę" w realizacji Grzegorzewskiego, powraca uczucie przerażenia, przyniesione niegdyś przez pierwsze, najświeższe ze świeżych, lektury utworów Kafki. Czytając "Przemianę", "Kolonię karną", "Proces", miałem wrażenie, iż odsłania się przede mną nagi mechanizm rzeczywistości, w którą zostaliśmy wrzuceni - choć nikt nas o to, czy chcemy się w niej znaleźć, nie pytał. Pojęcie "wrzucenia" podpowiedzieli - później, przy innej okazji - Kierkegaard, Sartre, Camus. Zrazu obcowałem więc tylko z nagim mechanizmem, jak gdybym znalazł się po drugiej stronie lustra, jakbym przeniknął przez nieprzenikliwą formę "rzeczy samej w sobie". Obcowałem z mechanizmem, a przecież nigdzie nie było widać "sprężyn" ni "trybów": Kafka nie sprowadzał widzialnego świata do abstrakcji, do definicji. Rzeczywistość przedstawiona zdawała się być bardziej materialna niż świat dookolny, fascynowała swoją dotykalnością. A jednocześnie nie
Tytuł oryginalny
Wyższa rzeczywistość
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra Nr 3