Kto karmi swój cień? - pyta w cotygodniowym felietonie pisanym specjalnie dla e-teatru Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Kiedy pracowałam jeszcze w agencji reklamowej (przy oknie za filarem) i pisałam zdania w rodzaju "soczyste mięso wołowe" - "w serdecznej, domowej atmosferze" - "keczup i musztarda dla pikanterii", to po prawej pod świetlikiem siedział kolega bardzo przystojny. Był nie tylko taki właśnie na wskroś pociągający, ale jeszcze szpakowaty, choć przed 30-tką. Jasne było, że musiał być wrażliwy i mądry, skoro siwy. Poza tym był zdolny i dużo zarabiał. No wiec zazdrościłam mu na potęgę tych Darów Losu, gryzmoląc swój codzienny urobek ("nie za suche, lekko chrupiące", "sprawdzane aż w 40 punktach kontrolnych", "idealnie wypieczone"). Ponieważ każda branża ma swoje targowiska próżności, nominacje w kategorii, nagrody i wyróżnienia, kolega Piękny i Mądry oczywiście zgarniał je jedna po drugiej. Któregoś dnia postanowiłam zdobyć się na odwagę i wychynęłam zza filaru, umorusana kopciem z pieca, w podartych łachmanach, ze słomą w butach i zapyta�