Jak sobie zniosłam lordozę? - w pierwszym czwartkowym felietonie dla e-teatru pisze Małgorzata Sikorska-Miszczuk
Kobieta wiele może znieść, a dramaturżnica w szczególności. Ja sobie zniosłam lordozę i o tym zaraz opowiem. Ale żeby nie zaczynało się bez związku z Teatrem, to zapewniam na początku i u samej góry, że taki związek się znajdzie i obnaży. Chodzi po prostu o to, żeby ktoś mógł czerpać garściami ze skarbnicy mego życia i ja te garście do niego szczodrze wyciągam. Chcę, żeby wszystko, co składa się na blaski i cienie mego życia, nie stało się tylko własnością nielicznych, lecz każdy, kto chciałby zostać dramaturżnikiem lub dramaturżnicą, mógł korzystać i hartować się na przyszłość. Być może moje życie i doświadczenia okażą się dla kogoś drogocenna lampką oliwną, która poprowadzi go z Pomieszania w Orientowanie Się lub z Mroku w Pełne Oświetlenie. Ja bardzo chciałam pisać, już jako dziecko. Zupełnie nie zastanawiałam się - dlaczego (i tak mi zostało) ani też jakie z tego popłyną dla mnie konsekwencje. Myślę, ż