Jestem dinozaurem i to nie tylko dlatego, że pamiętam młodych Beatlesów i Trubadurów, Marylę Rodowicz z jej czasów i Agnieszkę Osiecką z czasów STS-u...
Jestem dinozaurem przede wszystkim dlatego, że nadal potrafię wzruszyć się do łez przy beatlesowskiej Michelle, uwielbiam stare piosenki Seweryna Krajewskiego, a najpiękniejszego polskiego standardu minionego półwiecza "Niech żyje bal", mogłabym słuchać na okrągło. Zawiera się w nim przecież moje widzenie życia. A więc jestem dinozaurem i nie mówię tego w tajemnicy, jak czyni to na katowickiej Scenie Kameralnej Violetta Smolińska (absolutnie perfekcyjnie!), ale powtarzam głośno i wyraźnie. Nie mam bowiem zamiaru skrywać satysfakcji, że można mnie zaliczyć, podobnie jak panią Violettę (sporo zresztą ode mnie młodszą), do dinozaurów na wrotkach. Krągłości Buby Nie wiecie, o czym mówię? Jeśli nie to wybierzcie się koniecznie na najnowsze (znakomite!) przedstawienie Teatru Śląskiego - "Kitta kergulena" Dariusza Rzontkowskiego. Zachęcam do tego nie tylko moich rówieśników dinozaurów, ale także młode pokolenie teatromanów. Zapewniam -