"Biesy" w reż. Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Polsce Gazecie Wrocławskiej.
Przyznaję, przewrotnie przyjąłem postać biesa, który miał zepsuć "dzieło" podobno utalentowanego reżysera Krzysztofa Garbaczewskiego. On właśnie na Świebodzkim we Wrocławiu wystawił "Biesy" Fiodora Dostojewskiego pod firmą Teatru Polskiego. Nie jestem też takim zwykłym biesem. Jestem biesem gejem. My, biesy geje, patrzymy na świat nieco inaczej. W permanentnej transcendencji. Nieobliczalnie i przez to genialnie. Rozumowanie zaczynamy w miejscu, gdzie płeć się rozmywa. Udało mi się podstępnie, sącząc mu do mózgu słowo po słowie, przekonać reżysera i adaptatora mrocznej powieści Dostojewskiego, że jej autor od początku kombinował, by Stawrogin był kobietą. Nie tylko dlatego, że nie układało się z kobietami. Chodziło mi o to, żeby zepsuć mu jedną z głównych postaci trzymającej niemal wszystkie wątki, bo wtedy obojętnie, co zrobi, zawsze będzie źle. Obsadzenie Katarzyny Warnke w roli Mikołaja Stawrogina dawało niemal dwie�