O spektaklach Festiwalu Gdańska Korporacja Tańca pisze Tadeusz Skutnik w Dzienniku Bałtyckim.
Mamy za sobą kolejną odsłonę festiwalu Gdańska Korporacja Tańca. Jej motorem były oczywiście przedstawienia; jej folklorem wszystko, co się wokół kręciło: warsztaty, filmy dyskusje (oficjalne i kuluarowe wymiany myśli), improwizacje. Żywych przedstawień obejrzeliśmy osiem; w tym jedno jakby poza konkurencją, choć festiwal nie jest wyścigiem do nagród: to "Cafe Domino Zaprasza" Teatru Patrz Mi Na Usta Krzysztofa Leona Dziemaszkiewicza. Znane i uznane. Wśród pozostałych aż pięć było premierami, w tym jeden pokaz przedpremierowy: Anny Haracz i Kina Variatino "Radosna. Jezioro". Na znane wcześniej "wu:zi" Iwony Strupiechowskiej [na zdjęciu] i "Teorię hałasu" Magdy Jędry, poniekąd (bo nie wszystkim) "Viva la vida" Teatru Okazjonalnego można było spojrzeć świeżym okiem, bo też zostały dopracowane i "uczytelnić". Inne poszły dalej w stronę sensu, w stronę przesłania, mniej jakby dbając o czystą formę. W ogóle wydaje mi się, że jedno t