EN

19.03.2024, 11:37 Wersja do druku

Wytańcz swoją indywidualność

„Kreacje 16” Polskiego Baletu Narodowego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich. 

fot. proj. Monika Szlanta z wykorzystaniem zdjęć Agnieszki Kondas

Po raz szesnasty w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbyły się warsztaty „Kreacje”, trwające od 13 do 17 marca. Celem ich jest wszechstronny rozwój i przygotowanie tancerzy Teatru na nowe wyzwania, głównie choreograficzne. Warsztaty przygotowują także uczestników do tworzenia spektaklu tanecznego pod wieloma innymi względami – od etapu projektu po jego realizację, obejmując wszelkie sprawy twórcze, ale też techniczne i organizacyjne.

W tym roku formuła pokazów została ubogacona o dokładny opis choreografii, co było fantastycznym posunięciem. Przed każdym występem na ekranie wyświetlane były informacje, kto jest choreografem, jaka jest nazwa miniatury i do jakiej muzyki została stworzona. Widzowie mogli także zobaczyć listę wszystkich osób biorących udział w danym występie: zarówno tancerzy, jak i innych realizatorów całego przedsięwzięcia. Po początkowych napisach pojawiła się także krótka wideo-relacja z przebiegu warsztatów i przygotowań do występu, co dało dodatkowy wgląd, jaka atmosfera panowała podczas Kreacji i jak twórcy czują się ze sobą i z tym, co tworzą. Dzięki temu publiczność mogła lepiej zrozumieć kontekst każdego przedstawienia.

Kristóf Shabó stworzył układ wciągający w tajemniczy świat metafizyki. Światło wydobywało zaledwie fragmenty przestrzeni, podkreślając np. precyzyjne ruchy rąk, podczas gdy reszta sceny tonęła w ciemności. Zwiewne, długie tutu nosiły nie tylko kobiety, ale też mężczyźni. Wszystko było ulotne i magiczne. Język taneczny Kristofa Shabó jest uniwersalny, można mu przypisać wiele tematów. Na tegorocznych Kreacjach zajął się motywem przemiany, metamorfozą i dojrzewaniem. Fragmenty jego realizacji też ewoluowały, jedna wychodziła z drugiej, przekształcając się w odrębną formę i tworząc nową jakość (choć wszystkie części były powiązane ze sobą i spójne). Perfekcyjny ruch tancerzy w połączeniu z wyjątkową aurą tajemniczości, jaka została stworzona, sprawiły, że występ był niezwykle fascynujący i trudno było po nim powrócić do rzeczywistego świata.

Gianni Melfi stworzył bardzo poetycki obraz, który uświadamiał, jak istotne jest dążenie do równych praw i szans dla wszystkich. To kolejna miniatura po Kristófie Shabó, która z taką siłą potrafiła wciągnąć w swój tajemniczy świat. Każdy ruch tancerzy był nasycony treścią i znaczeniem. Choreograf zdołał w subtelny sposób przełożyć na język tańca ideę braterstwa i równości wszystkich ludzi. Szczególnie piękny, wręcz mistyczny był fragment kobiet tańczących zsynchronizowany układ: każda tancerka, wchodząc na scenę, dołączała do ruchu grupy już na niej będącej. Ich taniec sprawiał wrażenie, jakby wszystkie były podłączone do jednego drgania, wspólnego bicia serca. Zakończenie całego występu emocjonującym duetem mężczyzn podobnych do siebie sylwetką i fryzurą, doskonale oddawało ideę równości i wspólnoty. To było niezwykłe i bardzo wzruszające przeżycie.

Eugène Hecquet zaproponowała bardzo ciekawe poszukiwania ruchowe dotyczące natchnienia, siły sprawczej i źródła inspiracji do twórczości. A może w ogóle do życia? Szkoda jednak, że tak szybko doszło do zakończenia tego układu, co pozostawiło wrażenie pewnego niedosytu. Przy tak oryginalnym ruchu i nietypowych poszukiwaniach wyrazu artystycznego, warto dać widzowi więcej czasu, aby mógł oswoić się z tak surrealistycznym przekazem. Mroczna muzyka dobrze komponowała się z niepewnością i niejasnością poszukiwań. Do tego oryginalne kostiumy potwierdzały niecodzienne poszukiwania, nawiązując do fetyszu – do prowokującej, odważnej bielizny. Choć warto pamiętać, że w kulturach pierwotnych fetyszem były zwykłe przedmioty, którym przypisywano magiczną siłę. Miniatura Eugène Hecquet może być refleksją, że poszukiwanie natchnienia i inspiracji jest twórcze, ale łatwo można utkwić w jednym miejscu i uzależnić się od czegoś zewnętrznego, nie szukając źródła w sobie.

Równie ciekawy temat poruszyła Joanna Drabik – oddała głos kobietom-tancerkom, pozwalając im wyrazić to, co czują przed wejściem na scenę i gdy z niej zejdą. Głos, na który zwykle nie zwraca się uwagi, bo widz jest skupiony na samej estetyce tańca. Mało kto zdaje sobie sprawę, ile pracy, wysiłku, przeżyć i monologów wewnętrznych kosztuje tancerkę/tancerza jej/ jego zawód. W spektaklu pojawiły się ciekawe obrazy wyświetlane na ekranie: zbliżenia na twarze tancerek-artystek, które znamy z repertuaru Teatru, jednak tym razem kobiety zostały pokazane w innej, bardziej intymnej odsłonie. Sam układ wydał mi się trochę chaotyczny w wyrazie, nie każdy element współgrał z przekazem, ale idea była budząca głębokie emocje. Ostatnia scena, z wyjściem kobiet tańczących tego wieczora na scenie, była niezwykle wzruszająca. To był pewnego rodzaju manifest wszystkich kobiet – „popatrz, jesteśmy różne. I to jest piękne”.

Etiuda Olgi Yaroshenko to kolejny piękny temat, ale zbyt dosłownie przekazany, przez co wykonanie zostało odarte z tajemniczości i straciło na wyrazie artystycznym. Choreografka opowiadała o traktowaniu ludzi z góry, o ocenianiu i wrzucaniu we wszelkie, wyznaczone z góry szufladki i role. Szkoda, że tak piękny temat został zbyt schematycznie potraktowany (taniec był przerywany okrzykami, a potem wznawiany – i tak było w kilku cyklach). Ogromnym atutem za to była przepiękna muzyka towarzysząca ruchowi (i podkreślająca pojawiające się różne emocje), którą wykonywały na żywo dwie artystki: jedna na skrzypcach, a druga na altówce. Pod koniec występu pojawił się także głęboki głos śpiewaczki, ale trwał krótko, przez co w finale nie wybrzmiał do końca sens tego pokazu.

Vladimir Yaroshenko w tym roku nie skupił się na głębi przekazu i próbie zobrazowania abstrakcyjnych pojęć, co okazało się świetnym posunięciem. Prosty przekaz, ciekawy układ tangowy, plus świetne wykonanie zrobiły dobrą robotę. Artysta zaprezentował swoją choreografię w duecie z żoną, Olgą Yaroshenko. Ich doskonałe zgranie, pasja i wzajemne oddanie wspaniale podkreśliły namiętność i temperament układu.

W całkiem odmiennej aurze wybrzmiała miniatura Antonio Lanzo. Tu dla odmiany pojawiła się zabawa i lekkość, dużo młodzieńczej figlarności, prostoty (wyrażonej jednak bardzo oryginalnym ruchem) i zachwytu nad życiem. Wiele ciekawych póz i śmiesznych figur, które zostały utworzone ciałami tancerzy: ustawionych w rzędach, na kształt trójkąta czy wirujących po kole. Mogły one być dowcipnym nawiązaniem do konkretnych obiektów sztuki, np. do obrazu „Taniec” czy „Radość życia” Henriego Matisse’a. Zabawne, pomarańczowe kostiumy i humorystyczny stosunek do tańca były tym samym, co żywiołowe podejście Matisse’a do plastyki i kolorów. Radosna ekspresja i intrygujący ruch taneczny sprawiały, że tę miniaturę oglądało się z przyjemnością.

Warsztaty „Kreacje” w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej przyniosły wiele fascynujących odkryć i poszukiwań artystycznych. Wszystkie prezentowane miniatury stanowiły inspirującą podróż przez różnorodne tematy i wyrazy artystyczne. Niektóre zaś były tak wyjątkowe, że pozostawiły niezatarte wrażenie i głęboki zachwyt nad pomysłowością realizacji.

13-17 marca 2024 rok

XVI Warsztaty choreograficzne „Kreacje”

Teatr Wielki – Opera Narodowa  w Warszawie

Choreografie:

Joanna Drabik

Eugène Hecquet

Antonio Lanzo

Gianni Melfi

Kristóf Shabó

Olga Yaroshenko

Vladimir Yaroshenko

Tytuł oryginalny

Wytańcz swoją indywidualność

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Katarzyna Harłacz

Data publikacji oryginału:

19.03.2024