- W latach dziewięćdziesiątych pojawili się artyści związani z nurtem estetyki relacyjnej, którzy bardzo chętnie wchodzili w interakcje z publicznością i interesowali się działaniami partycypacyjnymi. Praktykując wspólne gotowanie czy wycieczki terenowe poszerzyli samą definicję performansu - rozmowa z Joanną Zielińską, kierowniczką Działu Sztuk Performatywnych w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie.
Koniec czerwca, a w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski widzów, zamiast odpoczynku, czeka rewolucja, "The way we perform now. Performans teraz" - to hasło, pod którym proponujecie nowe rozdanie w sztukach performatywnych. Joanna Zielińska: To prawda, program performatywny w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski zaczyna się zmieniać. Wynika to z faktu, że praktyki artystyczne związane z performansem stają się coraz bardziej widoczne. Na ich rozwój wpłynęło zainteresowanie artystów wizualnych choreografią i teatrem. Złotego Lwa na Biennale w Wenecji otrzymała artystka i performerka Anne Imhof - to przełomowy moment uznania sztuk performatywnych za ważny nurt w sztukach wizualnych. Jak to się zadziało? - W latach dziewięćdziesiątych pojawili się artyści związani z nurtem estetyki relacyjnej, którzy bardzo chętnie wchodzili w interakcje z publicznością i interesowali się działaniami partycypacyjnymi. Praktykując wspólne gotowanie