"Bent" Martina Shermana w reż. Natalie Ringler w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Mike Urbaniak w Gazecie Wyborczej - dodatku Wysokie Obcasy.
Czym się różnią dzisiejsze wypowiedzi ks. Dariusza Oko czy posłanki Krystyny Pawłowicz od języka przejmujących niegdyś władzę w Niemczech nazistów? Tadeusz Słobodzianek zaskoczył wielu, kiedy ogłosił, że w kierowanym przez niego stołecznym Teatrze Dramatycznym, zwanym prześmiewczo Sloboplexem, wystawiona będzie sztuka Martina Shermana "Bent". Zajęcie się w Polsce - kraju, w którym zwierzęca homofobia jest polityczną racją stanu i fundamentem katolickiego nauczania społecznego - tematem "różowych trójkątów" to akt wielkiej odwagi, ale też dobrej intuicji, wyczucia czasu, bo czym się różnią dzisiejsze wypowiedzi ks. Dariusza Oko czy posłanki Krystyny Pawłowicz od języka przejmujących niegdyś władzę w Niemczech nazistów? Sherman tę sztukę o miłości, osadzoną w kontekście prześladowanych przez hitlerowców osób homoseksualnych, napisał w roku 1979. Wystawiano ją na całym świecie, w Polsce nie doczekała się inscenizacji. Przypad