"Na sali wielkiej i błyszczącej..." - zaczyna się najbardziej znana piosenka o tangu Budki Suflera. Najgłośniejszy proces ostatnich lat: Grażyna Szapołowska kontra Jan Englert, nie odbywał się jednak na takiej jak w tym hicie sali. Reszta się zgadza: poszło o "Tango", były wielkie słowa i nazwiska, towarzyskie przepychanki oraz błysk w oku - zwycięzcy i tej, która przegrała - pisze Marcin Kędziak w Gali.
Jest 9 kwietnia 2011 roku. Teatr Narodowy w Warszawie, godzina 18. 60 minut później na małej scenie ma zostać odegrane "Tango". W garderobie aktorzy Marcin Hycnar - gra w sztuce Artura, i Grzegorz Małecki - wciela się w Edka, rozmawiają. "Przyjdzie czy nie przyjdzie?" - pyta Małeckiego Hycnar. "Nie wyobrażam sobie, żeby nie przyszła. To niemożliwe!" - odpowiada Małecki. "Załóżmy się, czy Szapołowska przyjdzie, czy nie przyjdzie. Przyjmujesz zakład?" - pyta Hycnar... Tak mogła wyglądać tamta rozmowa. Marcin Hycnar zapytany podczas rozprawy przez prawniczkę pozywającej teatr Grażyny Szapołowskiej o to, czy założył się ze swoim kolegą tamtego wieczoru, potwierdził, że tak. "Jednak nie było stawki tego zakładu" - dodał. ZNOWU ZAGRALI "Tango" z 9 kwietnia 2011 roku przeszło do historii - przez to, że go właśnie wtedy nie "zatańczono". Ponieważ grająca w nim Eleonorę Szapołowska nie przyszła do teatru, ale zasiadła w jury programu "Bitwa na g�