"Wesele" w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Powszechnym w Radomiu. Pisze Szymon Spichalski w serwisie Teatr dla Was.
Na scenie stoi obskurny, szary blok. Obok piętrowego budynku znajduje się niewielka ławeczka. W tle słychać wiejską, skoczną muzykę. Wchodzą zgarbieni, wyraźnie znudzeni ludzie. Wiemy, że właśnie trwa wesele, ale stworzony nastrój wyraźne odbiega od spodziewanego w takich okolicznościach radosnego klimatu. W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że Mikołaj Grabowski tym razem zainspirował się Smarzowskim. Że radomska inscenizacja Wyspiańskiego pójdzie śladem jednej z poprzednich realizacji ,,Wesela" - bydgoskiego spektaklu Marcina Libera. Do ,,kaduceusza" zostanie dołączonych kilka soczystych ,,kurw", państwo młodzi będą pląsać nago i będziemy świadkami ogólnej katolicko-narodowej degrengolady. Grabowski należy jednak do tego pokolenia reżyserów, które odnosi się do klasyki nie tyle rewizyjnie, co po prostu z lekkim dystansem. Próbuje wyciągnąć z ,,Wesela" to, co poprzednio wyczytywał u Rzewuskiego czy Kitowicza. Czyli mówiąc ogranym j