Po eleganckim "Hemarze" - "Wysocki". W Teatrze Ateneum, z którym Młynarski od kilku lat współpracuje. Polubił tę formę pracy, wyraźnie. Mało polubił - jakże pięknie mu to wychodzi. "Brel", "Hemar", "Wysocki". Trzy kultury, trzy literatury, trzy różne style i światy. "Brel" nie naśladuje Brela (brzmieniem, interpretacją), "Hemar" nie naśladuje interpretacji przedwojennych piosenek w stylu teatrzyku "Qui Pro Quo", "Wysocki" nie stanowi kolejnej imitacji pieśni w wykonaniu Wysockiego. Bardzo dobrze. Ponieważ nikt nie zrobi już tego lepiej niż sam autor i wykonawca - o szorstkim, nieco chrapliwym głosie, jedynej w swoim rodzaju melodyce. Młynarski, który jest twórcą własnego świata, własnych piosenek, jest także nie do naśladowania przez innych. Nie poszedł zatem tropem, którego sam by sobie nie życzył, gdyby ktoś zechciał wystawić wieczór teatralny zatytułowany "Młynarski". Toteż "Wysocki" - ten, którego oglądamy i słuchamy w Ateneum, jest w
Tytuł oryginalny
Wysocki przez Młynarskiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 23