"Walentynki" w reż. Pawła Szumca na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.
Historię dwóch kobiet zakochanych w jednym mężczyźnie Paweł Szumiec starał się opowiedzieć lekko, dowcipnie, z dystansem, ironią, ale i z zadumą. Nie wyszło. Zamiar wprowadzenia i użycia lekkości, dystansu itp. ujawnia reżyser (i aktorzy) od samego początku. Maja Barełkowska (Walentyna), szykując się do urodzin mruga do widzów. Mruga i mruga, puszcza oko, żebyśmy nie mieli wątpliwości: historia miłosna nie będzie pokazana prosto i melodramatycznie. Ale sposoby wytwarzania dystansu sprowadzają się do aktorskiej nadekspresji. Maja Barełkowska deklamuje i stroi miny. Zamaszyście szasta się (z akordeonem, strzelbą, butelką wódki) po scenie Jagoda Pietruszkówna jako wieczna rywalka Walentyny, alkoholiczka Katia. Może miałaby szansę na stworzenie postaci groteskowej i wzruszającej jednocześnie, gdyby nie to, że widać głównie szwy roli, a nie rolę. Na tę chorobę cierpią wszyscy - w mniejszym lub większym stopniu. I cały spektakl, pracowici