Najnowszy spektakl Petera Brooka to dzieło paradoksalne. Uwodzi prostotą użytych środków teatralnych, które w rzeczywistości są wyrafinowane. Opowiada o sprawach pozornie prostych, które należą do najtrudniejszych na świecie - o spektaklu "Tierno Bokar" Petera Brooka prezentowanym we Wrocławiu pisze Rafał Bubnicki.
W "Tierno Bokar" twórca idzie wbrew aktualnym tendencjom w teatrze. Brook, z którego nazwiskiem związane są pełne innowacji inscenizacje XX wieku, stworzył spektakl, którego najistotniejszą cechą jest minimalizm scenicznych środków i pieczołowita troska o każde wypowiadane słowo. "Tierno Bokar" to medytacja na temat tolerancji i prawdy. O tych wartościach często i dużo mówi się we współczesnym świecie, zapominając o ich esencjonalnej istocie. Scenografia nie tyle odtwarza świat, ile sugeruje miejsce i czas akcji, uruchamiając wyobraźnię odbiorcy. Scena zasłana jest słomianymi matami, między którymi pośrodku sterczy kikut drzewa. Na matach leżą przedmioty codziennego użytku - srebrzysty czajnik, wielka misa z piaskiem. Żółte światło reflektorów tworzy efekt silnego nasłonecznienia. Słabnie zależnie od pory dnia. Przenosi widza do zachodniej Afryki, gdzie na przełomie XIX i XX wieku rozgrywa się akcja. W scenografii ukryte jest podwójne zna