Czego tu zabrakło? Pewnie tej podskórnej siatki napięć ukrytej w arcydziełach Czechowa pod słowami; misternej, niedopowiadanej pajęczyny nadziei i niespełnień. Nie musi być od razu sentymentalna albo czułostkowa - widywaliśmy Czechowowskie światy zimne jak lód - ale jest niezbędna, ponieważ to w niej kryje się sceniczne napięcie, to ona skupia uwagę. "Wiśniowy sad" w Narodowym sprawia wrażenie, jakby nie dokonano na próbach elementarnej analizy stosunków między postaciami, nie podłożono motywacji pod poszczególne sytuacje i kwestie, nie określono zadań. I oto po zalanej mlecznomatowym światłem scenerii Borisa Kudlićki krąży kilkanaście osób usilnie i bezskutecznie poszukując sensu swojej obecności na scenie. Ich słowa mijają się, brzmią fałszywie, jakby każdy tu jedynie coś odgrywał - nic jednak z tego usztucznienia nie wynika, rudymentarne cechy postaci rysowane są za to z obezwładniającą dosłownością. Żeby pokazać zinfantylnienie
Tytuł oryginalny
Wyrąbane
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 40